*Alyssa*
-Dobrze, to
było zabawne. – westchnął kasztanowo włosy chłopak, opierając się plecami o
jego łóżko.
Pociągnęłam
moje szorty w górę. – Yup.
-Więc co
teraz? – zapytał.
- Wyjdę i
udamy, że to się nigdy nie zdarzyło. Tak samo, jak zawsze.
- Możesz zostać,
jeśli chcesz.
-Nie,
Justin. – spojrzałam na niego gniewnie.
Justin
Bieber. Największy dupek na świecie i człowiek, którego nienawidziłam od piątej
klasy, ponieważ pociągnął w dół moją spódniczkę na przerwie, obnażając mnie
przed całą naszą klasą. Następnie w dziewiątej klasie wkradł się do szatni
dziewcząt, gdy byłam pod prysznicem, aby ukraść moje ubrania, zmuszając mnie do
gonienia go w samym ręczniku.
Prawdopodobnie
zastanawiasz się, dlaczego jestem w jego pokoju.
Kilka
miesięcy temu, moja mama ponownie wyszła za mąż za drugiego największego dupka
na tym świecie. Nazywał się Jim, i był bezrobotny oraz bezużyteczny. Spędzał
więcej czasu pijąc, niż cokolwiek innego, i spowodował więcej problemów, niż
powinien.
To miejsce,
gdzie wkracza Justin.
Oboje
potrzebowaliśmy sposobu, aby złagodzić nasz stres. To jest jak przyjaciele z
korzyściami, ale bez części „przyjaciele”.
-W każdym
razie, muszę wracać do domu. - wymamrotałam,
zarzucając moją koszulę przez głowę.
-Czy ojczym
dupek w domu? – Justin położył ręce za
głową.
-Prawdopodobnie.
Spity w trzy dupy, jak zwykle. Mama jest
w pracy, zapobiegając zepsuciu naszego wspólnego życia.
-Oh, dobrze,
możesz już iść.
-Wow, co za
prawdziwy dżentelmen. Do później, Justin.
Dociągłam
się do mojego samochodu, nie byłam zaskoczona widząc, że miejsce mojej mamy
jest puste. Zawsze była w pracy, zostawiła mnie do radzenia sobie z problemami,
które ona stworzyła. Rzadko kiedykolwiek ją widuję, a kiedy to zrobię , ona
zachowuje się jakby wszystko było w porządku.
Byk.
Cholera.
Zamknęłam
cicho drzwi frontowe, próbując przemknąć niepostrzeżenie obok Jima, bez
powodzenia.
-Alyssa, to
ty? – zawołał głośno. Poszłam do salonu, który śmierdział piwem. Jim siedział
na kanapie, podpierając stopy o ulubiony stolik do kawy, mamy. Był otoczony
zmiażdżonymi puszkami po piwie, i był w procesie miażdżenia następnej.
-Yup. – gdernełam.
- Daj mi
jeszcze jedno piwo, dobra?
-Wstań i weź
to sobie. – warknęłam. – I gdy będziesz to robił, weź swoje dziwne stopy ze
stolika mojej mamy.
-Co?
-Słyszałeś
mnie.
-Zobacz, to
jest problem z dzieciakami, takimi jak ty. Twoja matka wychowała się za łatwo.
Żaden mój dzieciak, nie zamierza zwracać się do mnie, w ten sposób.
- Zatem,
dobra rzecz, że nie jestem twoim dzieckiem. – powiedziałam, stąpając do góry po
schodach. Rzuciłam moją torbę na łóżko i westchnęłam tępo.
-Nie jesteś
zdzirą. – Przypominałam sobie. – Sypiasz tylko z jednym gościem.
Jeden facet,
który sypia ze wszystkimi innymi dziewczynami.
Nasz układ
był prosty. W każdej chwili gdy siebie potrzebowaliśmy, byliśmy tam. Poza tym,
wszystko co robiliśmy było naszą sprawą. Łącznie z tym z kim się umawiamy,
umawialiśmy lub nie oraz z kim uprawialiśmy seks.
Byliśmy z
dwóch innych światów. Justin był typem dostającym każdą dziewczynę, której
zapragnął. Był gorący, bogaty i popularny. Umawiał się co tydzień z inną
dziewczyną. Ja z drugiej strony byłam siedemnastolatką, prawie osiemnastolatką
i wręcz nigdy nie miałam oficjalnego chłopaka. Żyłam w niewielkim domu w złej
części miasta i miałam tylko jedną przyjaciółkę.
Usiadłam
przy biurku i zaczęłam robić moje zadanie z algebry, gdy mój telefon zaczął
dzwonić.
- Halo?
- Gdzie ty
byłaś? Dzwoniłam do ciebie z jakieś piętnaście razy. – zapiszczał głos mojej
najlepszej przyjaciółki.
-
Przepraszam , Chelsey. Ojczym dokuczał mi, gdy wróciłam do domu. – skłamałam.
Nie było mowy, że powiem jej gdzie tak naprawdę byłam.
- Ohh,
zgadnij kto cię dzisiaj obczajał na biologii.
-Kto? – spytałam,
niezainteresowana. Nie było gościa wartego uwagi w tej piekielnej dziurze, do
której uczęszczałam.
- Justin
Bieber. – wyobraziłam sobie ,jak wywraca swoimi oczami.
Zakaszlałam.
– Co?
-Słyszałaś
mnie. Schylałaś się, aby coś sięgnąć ,a
on był całkowicie zapatrzony na twój tyłek. To już trzeci raz w tygodniu.
-Ew. – powiedziałam
szczerze. Chelsea nienawidziła Justina, tak samo jak ja. To powód, dlaczego nie
wie o nas. I się nie dowie.
-Powiedziałam
to samo! Myślę, że Cię lubi.
-Zaufaj mi,
nie. Słuchaj, muszę kończyć. Zadzwonię do ciebie później. – rozłączyłam się i
wybrałam inny numer.
- Seks linia.
Jak mogę służyć? – zapytał głos.
- Zamknij
się.
Justin
zaśmiał się. – Cholera, dwa razy w ciągu dnia. Nie możesz się nacieszyć
Biebsem. Możesz Lopez?
-Nie dzwonię
w tej sprawie. – warknęłam.
-Więc czego
chcesz? Jestem poniekąd zajęty.
-Musisz
przestać sprawdzać mnie na biologii. – śmiech. – Justin, jestem poważna.
-A skąd
pomysł, że cię sprawdzam?
-Chelsea cię
widziała. Ona myśli ,że mnie lubisz. Teraz będzie analizować, każdy najmniejszy
ruch, który wykonasz. Justin, przysięgam na Boga, że jeśli dowie się o-.
-Chelsea
Rayne. Prawdopodobnie jest jedyną dziewczyną, z którą nie spędziłem czasu.
-Jeśli
kiedykolwiek to zrobisz, jestem pewna ,że nigdy nie będziesz miał dzieci.
-Nie dowie
się. Uwierz mi, są ładniejsze rzeczy do patrzenia od ciebie, w tej durnej
klasie.
-To samo
tyczy się ciebie.
-Ale ja
nigdy nie powiedziałem, że ty mnie nie sprawdzałaś. Ale nie mogę cię za to
winić. Mam na myśli, spójrz na mnie-.
-Jesteś
dupkiem. – powiedziałam.
-Kochasz mój
tyłek, lub przynajmniej to jest to, co mówisz gdy się piep-.
-Dowiedzenia
Justin. – odłożyłam telefon.
Obudziłam
się następnego dnia, słysząc jak moja mama krząta się wokół schodów. Po
założeniu sukienki do szkoły, weszłam po cichu do salonu. Moja mama właśnie
podnosiła śmieci z podłogi, spojrzałam na nią z niesmakiem. Podskoczyła ,gdy
mnie zobaczyła.
-Oh, Alyssa.
Przestraszyłaś mnie. Myślałam ,że to Jim.
-Śpi. Jak
zwykle. – uniosłam na nią brwi. – Dopiero wróciłaś do domu? Jest siódma nad
ranem.
Jej włosy
były poczochrane, a makijaż rozmazany. – Oh, tak. Musiałam zostać do późna w
pracy. Jestem tylko na chwilę, bo muszę wracać.
-Oh. –
pokiwałam.
-Nie musisz
iść do szkoły? Chcę wyjść i być gotowa zanim… - Ucięła ,wyłączając się.
Zanim Jim wstanie. – Skoro tam bardzo nie lubisz na niego
patrzeć, dlaczego wciąż jesteście małżeństwem?
-Alyssa, to
nie jest twoja sprawa. Tylko idź do szkoły. – warknęła.
-Dobrze. Do
zobaczenia ,o ile kiedykolwiek cię zobaczę. – Westchnęłam zgarniając swoją
torbę i kluczyki do samochodu, trzaskając za sobą drzwiami.
Wjechałam na
duży parking szkolny, i wyminęłam Justina z jego przyjaciółmi, gdyż był na
mojej drodze do spotkania z Chelsea. Kątem oka spostrzegłam mały uśmieszek na
twarzy Justina. Telefon w mojej kieszeni zawibrował. Żadna niespodzianka,
wiadomość od Justina.
Lunch. Mój samochód.
Wywróciłam
oczami i odpisując ,że będę . Justin uśmiechał się patrząc na ekran swojego
telefonu i schował go do kieszeni.
Poszłyśmy na
biologię i zajęłam swoje miejsce z tyłu. Normalnie, miejsce obok mnie było
puste, lecz nie dzisiaj.
-Kim jest to
ciacho? – szepnęła Chelsea. Facet spojrzał w górę, jak gdyby usłyszał Chelsea,
a ona pisnęła. Uśmiechnął się do nas, gdy zobaczył ,że na niego patrzymy.
-Wysoki, zielone oczy, przyjazny uśmiech. Twój
ideał faceta. – szeroko się uśmiechnęła, popychając mnie w stronę mojego
miejsca.
Zajęłam moje
miejsce obok niego i wyciągnęłam książki. Kątem oka zerknęłam na niego i
uśmiechnęłam, kiedy nawiązaliśmy kontakt wzrokowy. Spojrzałam w dół na jego
ławkę, i zobaczyłam mapę szkoły.
-To jest do
góry nogami. – zaśmiałam się obracając mapę. – Teraz powinno ci się łatwiej
czytać.
-Więc
dlatego byłem po drugiej stronie budynku, szukając klasy 304.
Zaśmiałam
się ponownie. – To ładna, duża szkoła. Jestem Alyssa.
-Lance. –
wyszczerzył zęby w uśmiechu.
-Dobrze,
Lance. Więc jeśli będziesz potrzebował pomocy z poruszaniem się, znajdź mnie.
-Wielkie
dzięki. – pokiwałam głową, uśmiechając się. Zwróciłam się w kierunku przodu sali.
Justin, który miał ciało zwrócone w moją stronę, szybko się obrócił. Zanim to
zrobił, zdawało mi się ,że widziałam gniew na jego twarzy.
Dzień minął
szybko i była już piąta lekcja. Przypuszczam ,że spotkam się z Justinem na
szóstej. Justin był na piątej lekcji w mojej klasie algebraicznej i rozglądał
się niespokojnie, tak samo jak ja. Kręcił nogą
spoglądając to na zegar, to na mnie.
-Alyssa, masz? – nauczyciel warknął.
-Huh? –
spojrzałam w górę. Kroczył po klasie zbierając zadanie domowe, którego nawet
nie ukończyłam poprzedniej nocy.
Westchnął. –
Musisz zacząć okazywać zainteresowanie, jeśli chcesz przejść. Lub w przeciwnym
razie spędzisz lato ze mną.
-Ona jest
takim niecodziennym widokiem. – Zoey Wilson szepnęła. Była stereotypową
popularną dziewczyną; blondynka i jędzowata. Byłą również jedną z licznych
zdobyczy Justina.
-Masz rację.
Nic dziwnego, że nigdy nie miała chłopaka. – jej przyjaciółka zachichotała.
-Nikt nie
będzie chciał jej dotknąć nawet kijem o długości dziesięciu stóp*- Zoey
zachichotała. – Prawda, Justin?
Justin
spojrzał na nie i zaśmiał się. – Nie.
Uśmiechnęłam
się ironicznie, patrząc na podłogę. Nie chciał mnie dotknąć dziesięciometrowym
kijem*?
W porządku.
Nie będzie musiał.
Szóstą
lekcję spędziłam w tylnej części biblioteki wiedząc, że Justin nie będzie mnie
tu szukał. Byłam w połowie mojego zadania domowego, gdy ktoś odsunął krzesło
naprzeciwko mnie. Spojrzałam w górę i ujrzałam Lanca.
-Mogę tu
usiąść? Kawiarnia jest strasznym miejscem. – powiedział, siadając.
-Stąd powód
,dlaczego tam nie jem. – zaśmiałam się.
-Więc jaki
układ jest pomiędzy tobą ,a Justinem dzieciaku? Słyszałem plotki o nim i nie
brzmiał zbyt miło.
-Co masz na
myśli? Jaki układ?
-Nie mógł
przestać patrzeć na ciebie na biologii. Był trochę dziwny.
-Nic. Miałam
na myśli, ah, to skomplikowane. – westchnęłam.
-Skomplikowane.
– pokiwał głową. – Nie przejmuj się tym, to nie moje sprawa.
Przesiedzieliśmy
kilka minut w ciszy. Gdy zadzwonił dzwonek, wstaliśmy.
-Zobaczę
cię jutro? – zapytałam.
-Zobaczysz.
– mrugnął, wychodząc z biblioteki.
Westchnęłam
z ulgą, kiedy zadzwonił ostatni dzwonek. Poszłam do szafki i oparłam się o nią.
Tylko sześć tygodni do rozdania świadectw. Wtedy skończę z dramatycznym licem,
i zacznę collage daleko stąd.
Stałam
opierając się o chłodną szafkę przez kilka chwil, gdy poczułam ręce owijające
się wokół mojej tali i podskoczyłam.
-Wystawiłaś
mnie dzisiaj. – Justin wymamrotał w mój kark. Rozejrzałam się, lecz korytarz
był pusty. Strzepnęłam z siebie jego ręce.
-Najwyraźniej,
nie chciałeś dotknąć mnie dziesięciometrowym kijem. Dałam ci tylko to co
chciałeś. – warknęłam.
-Daj spokój,
Alyssa. Powiedziałem to tylko, żeby Zoey zostawiła mnie w spokoju. Nie chciałem
dać jej błędnych poglądów.
-Jeśli dla
ciebie ważne jest jej zdanie, pierdol się z nią. Skończyłam z tobą Justin. –
obróciłam się w drugim kierunku.
-Naprawdę
myślisz, że dasz radę przetrwać beze mnie? Jestem twoim zdrowym rozsądkiem.
Twoje słowa, nie moje. – zatrzymałam się wiedząc, że ma racją. Ale nie
zamierzałam mu o tym powiedzieć. Obróciłam się, a na jego twarzy widniał
ogromny uśmiech.
-Nigdy
więcej nie prześpię się z tobą. – powiedziałam zacięcie.
-Ile razy
już to mówiłaś?
-Jestem
poważna, Justin.
-Więc
najpierw wystawiasz mnie, a później spędzasz czas z tym nowym? – zrobił krok w moją
stronę.
-Jak się o
tym dowiedziałeś?
-Mam swoje
źródła. Nie lubię go.
-On nic ci
nie zrobił. – wytknęłam mu.
-Nie lubię
kiedy ludzie zabierają coś, co należy do mnie.
-Nie jestem
żadną pierdoloną zabawką, Justin. Nie należę do nikogo. – warknęłam.
Zaśmiał się.
– Okey. Cóż, muszę iść. Zadzwoń do mnie ,gdy będziesz gotowa mnie nie wystawić.
-Co nigdy
nie nastąpi.
Zaśmiał się ponownie. – Możesz przyjść do mnie
po szóstej. Oh, i Alyssa, myślę, że powinienem przedstawić ci sprawę jasno…
-Co? – powiedziałam
przez zaciśnięte żeby. On naprawdę mnie wkurza.
Pochylił się
nade mną i wyszeptał mi do ucha. – Jesteś moja.
Mrugnął i
odszedł, zostawiając mnie oszołomioną. Co się właśnie do cholery stało?
On jest małą suką, to się właśnie
stało.
Nienawidzę
Justina Drewa Biebera.
*kijem o
długości dziesięciu stóp – jedna stopa ,to dawna jednostka pomiarowa.
*dziesięciometrowym
kijem – gdy przeliczyłam dziesięć stóp na polskie metry, wyszło mi około 301m,
dlatego zmieniłam to aby miało to jakiś sens.
~~*~~
Hay, hey, hello :)
Tu Paula, druga tłumaczka. :)
I co sądzicie o rozdziale? Zainteresowała was ta historia?
Bo mnie bardzo. ;)
A teraz :
OGŁOSZENIA PARAFIALNE :
1. Wpisujcie swoje tt i ask'i do zakładki "Informowani"
2. Możecie również zareklamować swoje blogi/tłumaczenia w zakładce "Wasze opowiadania"
3. Jeśli macie jakieś pytanie dotyczące opowiadania ----> ZAPRASZAM! :)
To wszystko. Do następnego! ;)
CZYTASZ=SKOMENTUJ
Tak na początek i zachętę dla nas do dalszego tłumaczenia ;D
`
Czemu nie ma tekstu ??
OdpowiedzUsuńNic nie widać...
OdpowiedzUsuńOoo bardzo fajnie ! Napewno bede zaglądać i komentowac ! :* ♥
OdpowiedzUsuńOMB to tłumaczenie zapowiada się genialnie <3
OdpowiedzUsuńświetny wybór :) na pewno będę czytać :)
PETARDA ! Baardzo mnie zainteresowałyście (?) tym tłumaczeniem. Zdecydowanie będę tu wpadać ;)
OdpowiedzUsuńSwietne opowiadanie. Takiego jeszcze nie czytalam. Jestem ciekawa tego co bedzie sie dalej dzialo. Moge powiedziec, ze swietnie tlumaczycie ♡ Pozdrawiam-@justadream97
OdpowiedzUsuńJuż mi się podoba, już mnie macie i zostaje z wami na dłużej ;> Historia jest mega wciągająca już po pierwszym rozdziale i bardzo przypadła mi do gustu, także czekam na nowy ;*
OdpowiedzUsuńSuper czekam na nn
OdpowiedzUsuńŚwietne z was tłumaczki a tak przy okazji co jeszcze tłumaczycie
OdpowiedzUsuńTo jest moje pierwsze tłumaczenie ,natomiast Sandra tłumaczy jeszcze
Usuńhttp://tlumaczenie-tod.blogspot.com/
i sama pisze
http://insolent-bieber.blogspot.com/ :)
Fajne :)
OdpowiedzUsuńPierwszy rozdział, a już tyle można się dowiedzieć, kocham gdy jest tak rozbudowany rozdział.. :)
OdpowiedzUsuńAle super :D Myślę,że to opowiadanie naprawdę będzie cudowne:)
OdpowiedzUsuńhttp://delusional-tlumaczeniepl.blogspot.com/
świetny!
OdpowiedzUsuń<3333
OdpowiedzUsuńjeju świetne jest :)
OdpowiedzUsuń